• Ogłoszenia

    • rafcio

      Nowa Wersja Forum   28.07.2016

      Widzisz problemy skontaktuj się z Nami: redakcja@biomist.pl

Alra

Użytkownicy
  • Zawartość

    64
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Alra

  1. Nie jestem co prawda takim autorytetem w sprawie OB, jak niegdyś Kaamil na biologu, ale pomyślałam, że fajnie byłoby podzielić się z młodszymi uczestnikami doświadczeniem zarówno własnym, jak i moich znajomych olimpijczyków - laureatów i finalistów. Porady uczestników sprzed paru lat niestety troszeczkę się zdezaktualizowały, bo jest teraz (od zeszłej edycji) nowy test, nowe polecane książki i ogólnie nowy regulamin. Ludzie uczą się z naprawdę różnych książek. Nie ma złotego podręcznika, który zapewnia awans do etapu centralnego, więc mogę jedynie zasugerować pewne pozycje, z których korzystałam ja i/lub inni olimpijczycy, z którymi miałam kontakt. 1. Podręczniki licealne - zakres rozszerzony. Jakiekolwiek, mogą być do starej podstawy, kupione za grosze w necie, jak Wam jakiś obowiązujący w szkole nie podpasował. W przypadku OB to zupełnie nie przeszkadza. WSiP, Operon, PWN czy to, co tam teraz macie. Trzeba porządnie przerobić materiał licealny, żeby mieć na czym bazować. 2. Campbell - stosunkowo nowa książka, lubiana przez komisję, więc warto się zaopatrzyć. Ewentualnie można postawić też na Biologię Villego - zawiera materiał licealny fajnie opracowany oraz trochę zagadnień ponadprogramowych, przez wiele lat była sztandarową pozycją na półce większości olimpijczyków. 3. Książki pomocnicze: - seria Bukały - nie korzystałam, ale niektórzy ubóstwiają, więc możecie przetestować - seria książek W. Lewińskiego - genetyka nawet fajna, jak ktoś podręcznika Operonu nie posiada - Hoser "Fizjologia organizmów z elementami anatomii człowieka" - repetytorium Danowskiego - osobiście nie korzystałam, ale również niektórzy bardzo sobie chwalą 4. Książki uzupełniające - dla żądnych jeszcze większej wiedzy, na centralny zwłaszcza; korzystać z umiarem, nie uczyć się jakichś enzymów cyklu Krebsa czy coś - seria Krótkie Wykłady: Biochemia, Genetyka, Mikrobiologia, Immunologia, Fizjologia człowieka - z dwóch pierwszych warto ogarnąć różne techniki laboratoryjne, bo o tym raczej mało mówi się w szkole - Szweykowscy - Botanika - Bezkręgowce Jury - dwa lata temu na centralnym było dużo obrazków zaczerpniętych z tej książki, poza tym można douczyć się systematyki, np. owadów, o którą często pytają. Wada - przez wypożyczeniem czy zakupem lepiej sprawdźcie, ile to ma stron, żeby się nie przerazić - Biochemia Bańkowskiego - może to trochę nie na miejscu, że polecam książkę ze swojego uniwerku, ale wg mnie doczytanie z niej o peptydach, białkach czy kwasach nukleinowych jest nawet lepszym pomysłem niż ogarnianie tego z analogicznej części serii Krótkie Wykłady. Po prostu jest to lepiej wytłumaczone - tak, żeby średnioogarnięty człowiek zrozumiał. Można stąd zaczerpnąć odpowiedzi na niektóre, bardziej szczegółowe pytania z testu. - atlasy z roślinkami i zwierzaczkami - w zeszłym roku na centralnym były dwa zadania na rozpoznawanie gatunków na podstawie zdjęć; wiele punktów się na tym nie traciło. Nie były to trudne gatunki, więc jeśli komuś zostanie trochę czasu albo po prostu lubi takie rzeczy, to można się douczyć Podaję jeszcze kilka przydatnych stron internetowych: - http://www.olimpbiol.uw.edu.pl/ - niby każdy zna, ale nie korzysta. To kopalnia informacji, jak ogarnąć pracę badawczą, no i warto dobrze zapoznać się z regulaminem. - http://biologhelp.com/ - także tutaj możecie znaleźć porady uczestnika odnośnie przygotowań do testu oraz pracy badawczej, jak również autorskie testy i przykładowe prace badawcze - http://olbiol.ug.edu.pl/index.php?id=laureaci - strona komitetu okręgowego w Gdańsku, na której można przejrzeć wyróżnione prace na etapie okręgowym, tak dla zorientowania się, jak takowa powinna wyglądać; przestrzegam przed kopiowaniem czy zbytnim inspirowaniem się - komisja wbrew pozorom czuwa ;p. Oczywiście zachęcam innych do dzielenia się swoimi doświadczeniami oraz pomysłami.
  2. Egzaminy wstępne są dla osób ze starą maturą sprzed chyba 2005 roku czy coś koło tego. Reszty to nie dotyczy, o przyjęciu decydują wyniki z matury.
  3. Czasem bywa i tak xD. No ale ogólnie to nie jest źle. Największy minus uczelni to obowiązkowe wykłady. No ale też nie każdy kierunek ma je cztery dni w tygodniu do 18 :/
  4. Niestety prace swoją drogą, ogólna wiedza swoją...
  5. Jest i systematyka, i opisy. Trzy lata temu bodajże na centralnym pojawiły się rysunki żywcem wzięte z tej książki. Na pewno warto zajrzeć do systematyki stawonogów, owadów głównie i się w tym orientować. http://chomikuj.pl/xyz171/Dokumenty/Bezkr*c4*99gowce+Jury+-+notatki,4151509264.pdf - tyle mogę dać od siebie, może coś pomoże.
  6. A coś więcej na ten temat? Jakieś źródła? bo ciekawa jestem :>
  7. Spacer z szybkim marszem Dla mnie najlepsze lekarstwo również na ból głowy po ciężkim dniu. Albo pobiadolenie z koleżanką jakie to ciężkie życie jest XD.
  8. Angielski warto znać - przyda się i na medycynie, i w życiu. Teraz prace czy artykuły naukowe czyta się i pisze przede wszystkim po angielsku, poza tym u mnie niektórym wykładowcom nie chce się robić dwóch prezentacji dla nas i English Division, toteż jesteśmy skazani na angielski . Nie mniej jednak warto uczyć się angielskiego dla siebie, nie dla szkoły. Nigdy nie cierpiałam uzupełniania tych idiotycznych ćwiczeń, w których trzeba było przepisywać słowo w słowo z podręcznika, zupełnie machinalnie i bezsensownie.
  9. Jeśli koleżanka chce kupować to jasne, pomyślałam, że chodzi jej tylko o pooglądanie, jaki warto wypożyczyć czy coś . Ja pamiętam, że musiałam prosić o odfoliowanie książek, co było trochę upierdliwe. A sklepik w CU powinien być otwarty.
  10. Jak chcesz pooglądać i zobaczyć, który Ci najbardziej wpadnie w oko, możesz skoczyć do naszej czytelni. A księgarnia medyczna jest jak coś na Warszawskiej, tyle że książki mogą być zafoliowane, więc średnio ze swobodnym oglądaniem.
  11. Z anatomii poprawkę miało około 60 osób, kilka czy kilkanaście było też niedopuszczonych do egzaminu. Poprawka I była już w czerwcu i większość ją zdała, wrzesień ma chyba z 15 osób. Na niedopuszczenie trzeba się naprawdę postarać i olewać sobie od samego początku, bo nie jest trudno te punkty z kolokwiów uzbierać. Na egzaminie wchodzi trochę pytań z giełd, ogólnie gdy się do książek przez cały rok zaglądało, nie jest on problemem, bo pytania są przyjazne. Z biochemii nie było list, więc nie orientuję się, ile nie zdało. To nie jest lubiany przedmiot ze względu na materiał taki a nie inny, ale plus jest taki, że wymagania są jasne - wykuty Bańkowski + niektóre wzory (profesor podaje na wykładzie). Pytania na egzaminie i kolosach są opisowe, np. opisz transkrypcję u Prokariota, więc albo umiesz, albo nie. Dobre oceny z kolosów mogą podwyższyć ocenę na egzaminie. Przedmiot nie jest trudny, a jedynie upierdliwy pod względem czasu, jaki musisz spędzić nad wykuciem dziwacznych nazw enzymów.
  12. Przez dwa lata trzymałam kota w mieszkaniu w bloku. Za młodu był strasznie aktywnym zwierzakiem, latał po domu jak szalony, więc codziennie chodziłam z nim na spacery na smyczy. Czasem nawet dosyć daleko, bo chodził prawie jak pies. Z tymże zaraz po południu siadał koło drzwi i tak piskliwie miauczał, że aż sąsiedzi przychodzili i pytali, czy wszystko okej ;p. Gdy całą rodziną jeździliśmy co jakiś czas na wieś, zabieraliśmy go ze sobą i tam hasał sobie wolno po podwórku. Po paru razach, już dojeżdżając na miejsce budził się i miauczał, a jak wychodził na podwórko, zachowywał się tak, jakbym mu zaraz miała kilo surowego mięsa dać ;p. Także no nie było wątpliwości, gdzie mu jest lepiej. Dlatego w końcu się zlitowałam i zostawiłam go u babci. Żyje już 10 lat, a poza obręb własnego podwórka, ew. sąsiadów, bo lubi składać im wizyty, wychodzi raczej tylko wtedy gdy idę gdzieś ja albo ktoś z rodziny (chodzi za nami bez smyczy, dziwne, ale prawdziwe xd).
  13. Szybko zobaczysz, że podwójne nazewnictwo w atlasach nie jest potrzebne i w dopisywanie raczej nikt się nie bawi (ewentualnie na początku, ale to strata czasu wg mnie). Najpierw czytaj podręcznik i przyswajaj nazwy w obu językach, a potem oglądaj obrazki w atlasie i powtarzaj sobie struktury po łacinie. Tylko na początku to się wydaje nie do ogarnięcia, potem nazwy szybko wchodzą do głowy. Odłóż książki i ciesz się wakacjami .
  14. Hop, hop, są tu jacyś świeżo zakwalifikowani kandydaci, tudzież oczekujący w napięciu na werdykt na liście rezerwowej? W działach dot. innych uczelni rozkręciły się już wielkie i huczne debaty przyszłopierwszorocznych o specjalizacjach, a tu cisza ^^
  15. Nie jest.
  16. Dokładnie, w przypadku umb też niby można wydrukować, ale co z tego, skoro bez oryginalnej pieczątki z podpisem każą ci wszędzie płacić.
  17. Zależy od opiekuna, ja jak się chciałam urwać na godzinę, to usłyszałam, że ok, spoko, ale muszę odrobić, także trzeba pytać u siebie ;D.
  18. W zeszłym roku były jakoś 2-3 podobno. Ja akurat poszłam spać i sprawdzałam o 8, weszłam bez problemu.
  19. Niektórzy pracodawcy wymagają takiego zaświadczenia.
  20. Robiłam 3 lata temu, zaświadczenie było ważne chyba przez 2 lata. Kurs ten był organizowany przez PCK, trwał dwa dni i kosztował 50 zł. Zaznaczam tylko, że był to kurs podstawowy. Są również kursy kwalifikowanej pierwszej pomocy - są jednak droższe, ważne 3 lata, a potem można odnawiać ważność poprzez ponowne zdanie egzaminu czy tam uczestnictwo w jakimś seminarium. Wiem, że pogotowie ratunkowe też takowe kursy organizuje.
  21. Szpital MSW i BCO na szczęście też są ulokowane w zasięgu spaceru. Jakieś słuchy chodziły, że mają kiedyś tam przenieść klinikę psychiatrii umb do Białego, zrezygnowali z planów?
  22. U mnie obowiązuje calutki Bańkowski, szczuplejszy nieco od Harpera i moim zdaniem przyjaźniejszy. Ale to już trzeba się uczyć z tego, co jest wymagane na danej uczelni i tyle. Poczekaj do października i wtedy planuj i ucz się, bo z tych wszystkich cudacznych przemian, jakie teraz kujesz, niewiele w głowie zostanie.
  23. Hah, to mi przypomniało sytuację z liceum. Wielka nagonka na dziewczynę, która miała najlepszą średnią w klasie i jechała na ściągach. Była wielka dyskusja z wychą i argumenty typu "tak, my też ściągamy, ale my nie mamy średniej 5,5!" - czyli my mamy prawo sobie pomóc, a ona nie. Ręce mi opadały. Ja nie popieram ani ściągania "wspomagającego", ani notorycznego, ani celem załapania się na minimum do zdania, ani celem zdobycia maksymalnej oceny. Dla mnie to jedno i to samo, czyli nieuczciwość względem siebie i innych. Gdy nie lubię jakiegoś przedmiotu, uczę się na odwał i liczę na własną logikę i trochę szczęścia. Zresztą, ściąganie to jeszcze nic przy innych wyczynach, na jakie potrafią zdobyć się uczniowie i studenci, żeby coś zyskać . Co do tego chłopaka - nie wiem, co nim kierowało - może uczciwość, a może zwykła zawiść. A najpewniej to i to po części. Ja nigdy nie zdobyłabym się na coś takiego, mimo takich a nie innych poglądów - zwyczajnie szkoda byłoby mi kogoś, zwłaszcza dobrego znajomego, pogrążać. Może to jest słabość, ale cóż... jednak wolę zachować dobre relacje z ludźmi niż być heroicznym strażnikiem uczciwości. Ale to już myślę, że wybór każdego z nas.
  24. Mnie się nawet podobał sposób prowadzenia zajęć mojej nauczycielki historii z liceum - napisała własny program, w którym to zamiast klasówek z pytaniami o daty, pisaliśmy eseje typu "wpływ wybitnych jednostek na losy narodów" - trzeba było odwołać się do aktualnie omawianego działu, zająć jakieś stanowisko, pomyśleć, co wg nas jest bliższe prawdy, np. czy to jednostka kształtuje rzeczywistość czy na odwrót. Za historią nigdy jakoś zbytnio nie przepadałam, ale sto razy bardziej wolałam taki system pracy niż standardowe kucie czegoś, co po miesiącu i tak wyparuje z głowy. Podobnie było z podstawami przedsiębiorczości - bawiliśmy się w szkolne firmy, pisaliśmy biznesplany itede, potem sprzedawaliśmy na kiermaszu nasze wyroby - ocena była adekwatna do zysku (na cele charytatywne). I właśnie te dwa przedmioty, prowadzone przez jedną nauczycielkę zresztą, wspominam najlepiej, więc jestem przede wszystkim za takimi projektami. Zwłaszcza gdy przedmiot nie jest dla nas przedmiotem maturalnym, a nikogo nie ograniczają sztywne wymogi CKE odnośnie tego, co i jak na maturze pisać. Gimnazjum sama wspominam nie jako szkołę, tylko dżunglę, w której walczyło się o przetrwanie. Nauczyciele zamiast prowadzić lekcje użerali się z 6-tką wyrostków, którym wydawało się, że są panami tego świata i edukacja nie jest im do niczego potrzebna, mówiąc ładnym językiem. Praktycznie każdy z nich miał jakieś problemy w domu - rodzice za granicą i wychowywanie przez nieudolną babcię, rodzice - alkoholicy, rodzina wielodzietna z matką, która nie jest w stanie sprostać problemom wychowawczym... Także w tym tkwi problem. A teraz zdarza się, że otwieram gazetę, czytam o jakichś szokujących zdarzeniach i nagle zdaję sobie sprawę, że sprawcą jest mój znajomy z gimnazjalnej ławki.